NARODZINY
Pewnego razu tak jak
zawsze wymknęła się aby popatrzeć na marszczące się od wiatru jezioro, siedząc w swoim ulubionym miejscu poczuła zapach spalenizny. Odwróciła się i jej oczom ukazał się dym unoszący się
nad drzewami. Wróciła do miasteczka tak szybko jak tylko mogła, z każdym krokiem słyszała
coraz wyraźniej krzyki znajomych jej osób. Postanowiła ukryć się za krzakami.
Widziała zapalone świece w jej domu i kontury postaci, nie dwóch lecz czterech.
Po niedługiej chwili drzwi się otworzyły i ujrzała swoich rodziców prowadzonych
przez dwóch strażników. Oboje mieli związane ręce, a gdzieniegdzie na ich ciele
można było dostrzec strużki spływającej krwi. Strażnicy zaprowadzili ich do
reszty, wszyscy stali pod starą sceną, którą mieszkańcy kiedyś ozdabiali na
wszystkie święta. Elena nie wiedziała co robić, chciała wybiec i przytulić się
do rodziców jednak strach paraliżował jej całe ciało. Wstrzymała oddech, jej wzrok
utkwiony był w rodzicach, bała się, że jeżeli spojrzy gdzie indziej to oni
znikną i więcej ich nie zobaczy. Jednak jej obawy się spełniły, strażnicy
kazali wejść wszystkim do wozu zaprzęgniętego w dwa konie. Na materiale
okrywającym wóz był symbol Pięciu Królestw. Gdy wszyscy byli w środku wóz
ruszył, a Elena biegła obok niego przez drzewa. Starała się jak tylko mogła,
jednak była wolniejsza. Już po kilku chwilach wóz zaczął się coraz bardziej
oddalać, w końcu zniknął jej całkowicie z oczu. Wycieńczona opadła na ziemię,
zalana łzami oparła się o drzewo. Do zmroku siedziała bez ruchu, z nadzieją, że
zaraz zobaczy jak jej rodzice wracają. Pomimo zimnej pory nie czuła chłodu, od
płaczu cała była rozpalona i kręciło jej się w głowie. Postanowiła, że wróci do
wioski, może ktoś został, może ktoś jej pomoże.
Wioska była opuszczona,
nikogo tam nie było. Większość domów była spalona. Szła po cichu, ponieważ bała
się, że któryś ze strażników mógł zostać. Wślizgnęła się do swojego domu i zaczęła
pakować wszystkie najważniejsze dla niej rzeczy. Spakowała jedzenie i kilka
swoich rysunków. Usiadła na chwile na swoim łóżku i wtuliła się w pościel. Czuła
zapach swojej mamy, ponieważ to ona codziennie rano wynosiła pościel przed dom
aby się wietrzyła. Po niedługim czasie wyszła z domu z wypełnionym po brzegi
plecakiem i poszła w las. Biegła tą ścieżką co zawsze w stronę klifu. Gdy dotarła
na miejsce, rozłożyła na ziemi swój płaszcz i położyła się na nim. Wiedziała,
że nie może zostać tu długo, chciała tylko ostatni raz zobaczyć ukochany dla
niej widok. To ostatnie co jej pozostało.
Od tego czasu Elena
mieszkała ona w lesie. Nie zostawała w jednym miejscu dłużej niż dwie
noce. Próbowała unikać kontaktu z innymi ludźmi. Sama zarabiała na jedzenie, często
musiała kraść. Gdy nie miała już nic poszła żebrać do miasta, przy którym
aktualnie się zatrzymała, lecz w mieście w którym się obecnie znajdowała
wszyscy którzy żebrali lub kradli musieli iść pod sąd królowej miasta Eldorii. Nie
potrzeba było dużo czasu jak strażnicy złapali Elenę. Królowa jednak zamiast
wydać na nią wyrok zawołała straże i powiedziała żeby dali jej wszystko
czego będzie chciała, następnie zwróciła się do Eleny czy nie zechciałaby zostać.
Dziewczyna nie była przekonana, przywykła do ciągłego bycia samotną. Jednak jej
zmęczenie dało jej się we znaki. Królowa żyła w swoim zamku sama, nie licząc wielu służących i niektórych poddanych. Król zginął na polu walki nie dawno po ich zaślubinach. Królowa wyjaśniła Elenie, że od momentu śmierci jej męża była bardzo samotna, a gdy ujrzała Elenę dostrzegła w niej bratnią duszę. Od tego czasu Elena i królowa żyły jak matka i córka. Chociaż dziewczyna na początku nie chciała się do nikogo przywiązywać, szybko nawiązała wspólny kontakt z Królową. Wszyscy służący bardzo ją lubili. Starała się być miła dla wszystkich aby nie sprawiać nikomu kłopotów.
Królowa posłała Elenę na lekcje walki mieczem, ponieważ w Eldorii wszyscy mieli obowiązek uczyć się tego fachu. Chociaż żadna kobieta nigdy nie była wysyłana na bitwy to przyjęte było aby wszyscy znali podstawy władania mieczem. W krótkim czasie nauczyła się także strzelać z łuku. Po kryjomu pewien starzec uczył ją też tworzenia trucizn i eliksirów. Niczego jej nie brakowało lecz gdy kładła się na swoje łoże wracała myślami do tamtej nocy kiedy ostatni raz widziała rodziców. Po zmroku nie mogła wychodzić poza mury zamku lecz znalazła swoje tajemne przejście. Na początku bała się z niego korzystać i uciekać, ponieważ myślała, że gdy znów to zrobi, wszystko się powtórzy. Jednak jej potrzeby wyrwania się od codzienności były silniejsze.
Ciekawy prolog. Trochę długi, ale bardzo intrygujący i dający podstawy bardzo dobremu opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńJak na razie czekam na więcej i dodaję do obserwowanych, więc nie będziesz musiała mnie powiadamiać.
W międzyczasie zapraszam na mojego bloga (http://ceira-nightshade-story.blogspot.com/)
Pozdrawiam i dużo weny
Prolog wcale nie jest długi. Powiedziałabym, że jest raczej zwyczajnej długości jak na prolog. Jest dobry - ani tasiemiec, ani kilka wersów.
OdpowiedzUsuńOsobiście postawiłabym spokojnie dwie kropki w pierwszym zdaniu, a po słowie "skarbem" to aż się prosi ją postawić.
Trochę jednak po macoszemu potraktowałaś całą opowieść z prologu. Z historii w nim opisanej można napisać książkę,a ty upchnęłaś to w krótkim fragmencie.
Zastanawiam się czy czytałaś prolog przez publikacją, bo jest dużo literówek i tym podobnych błędów.
Nie mam pojęcia o czym będzie to opowiadanie, ale jestem zaciekawiona.
[pozbawieni-kontroli.blogspot.com]
Wiem, że jest dużo błędów niedługo poprawię. Dziękuję za szczerą wypowiedź. Co do upchnięcia tak dużej ilości informacji, to prolog pisany był już dawno i sentymenty nie pozwoliły mi go zbytnio zmieniać ;) Ale mam nadzieję, że reszta przypadnie ci do gustu :)
UsuńDzisiaj tu wpadłam... Szkoda, że historia nie jest od dawna kontynuowana. Lecz i tak zamierzam wszystkie rozdziały przeczytać :3
OdpowiedzUsuń