wtorek, 4 lutego 2014

Rozdział III

Wyruszyli o świcie, jak to zapowiedział mistrz. Jechali na koniach, nie mieli ze sobą wielu rzeczy. Broń stanowiła znaczną część ich bagażu.
            Elena założyła swój stary kombinezon, brązowy z granatowymi, prawie czarnymi wstawkami. Był już stary jednak nie chciała się go pozbywać, zakładała go zawsze na polowania i dłuższe wędrówki. W plecaku miała jedzenia na dwa dni, pod płaszczem schowała swój miecz, a na plecach przewiesiła łuk. Przy pasie zawieszone miała dwa małe sztylety. Nie lubiła ich używać, wolała swojego przeciwnika trzymać nie bliżej niż długość jej idealnie wyważonego miecze. W małej kieszonce w płaszczu trzymała list, który dostała od królowej w chwili wyjazdu.
            Jechali cały dzień, bez zatrzymywania. Elena była lekko zmęczona, jednak nie dawała tego po sobie poznać. Jeździła już na dłuższe wyprawy, jednak wtedy mogła robić postoje kiedy tylko chciała. Przed zapadnięciem zmierzchu po całej drodze przebytej w ciszy mistrz odezwał się. Ubrany był na brązowo, rękawy koszuli podwinięte miał do łokci, lecz były spuszczone dostatecznie nisko aby zasłonić wszystkie jego blizny. Na plecy zarzucony miał czarny płaszcz, a na nim  przewieszony łuk zrobiony z pnia hikory.
- Zatrzymaj i napój konia, mamy godzinę na odpoczynek. Po zmroku ruszamy, lepiej będzie poruszać się w tych okolicach pod osłoną nocy – powiedział zsiadając z konia.
- Gdzie my jesteśmy? – spytała Elena robiąc to samo co jej mistrz – myślałam, że chwilę odpoczniemy, czemu nie wzięliśmy straży?
- W tych okolicach mieszkają niebezpieczni ludzie, chociaż dość głupi i mało spostrzegawczy. Sami jesteśmy mniej zauważalni, a gdy zapadnie zmrok będziemy dla innych prawie nie widoczni. Napój lepiej konia, bo gdy wyruszymy nie będziemy go oszczędzać, będziemy musieli zachowywać się cicho lecz działać szybko. Jeśli powiem ci, że masz coś zrobić to to robisz i nie zadajesz pytań. Zrozumiałaś?
Elena potwierdziła, kiwając głową. To samo mówił jej wczoraj nauczyciel, tylko jedno się nie zgadzało. Miała dowiedzieć się wszystkiego w drodze, a jak do tej pory nie zamienili ze sobą nawet zdania.
            Wyruszyli o zachodzie słońca. Nie poruszali się już po głównym dziedzińcu tylko bocznymi, leśnymi ścieżkami. Elenie nie przeszkadzał mrok, była do niego przyzwyczajona. Często z mistrzem wyruszali na kilkudniowe wędrówki jednak nigdy nie śpieszyli się tak jak teraz.
Co chwila obok siebie słyszała szelesty, na początku myślała, że to tylko zwierze jednak szmery zdawały się coraz bardziej przybliżać. Podjechała do mistrza, jedną ręką trzymała rękojeść swojego miecza. Wolała być przygotowana.
- Mistrzu myślę, że ktoś nas śledzi, słyszałam jakieś odgłosy niedaleko nas.
- Myślałem, że bardziej cię wyuczyłem, owszem jesteśmy śledzeni odkąd weszliśmy w las. Czterech ludzi, trzech za nami, jeden po lewej – słysząc to Elena rozejrzała się wokół siebie, faktycznie po lewej stronie dostrzegła lekki kontur postaci, jednak próbowała udawać, że nic nie zauważyła, a mistrz ciągnął dalej - Sądząc po tym, że jeszcze nas nie zaatakowali, możemy się domyślać, że czekają aż się zatrzymamy i zaśniemy. Możesz puścić miecz i tak na wiele ci się teraz nie zda. Weź ten list i pilnuj go. Dojedź do Wielkiej Doliny i czekaj tam na mnie, jeśli ktoś cię będzie śledził musisz go zgubić nikt nie może go dostać, rozumiesz? Omijaj miasteczka i przechodniów, nie wdawaj się z nimi w rozmowy. Jutro w południe do ciebie dołączę. W kopercie masz mapkę, jedź zgodnie z nią. O nic już nie pytaj, pędź konia i nie oglądaj się za siebie – mówiąc to, odgarnął płaszcz ze swojej prawej nogi ukazując pochwę z mieczem. Jechał nadal tym samym tempem, dopiero widząc, że Elena się oddaliła zatrzymał konia i wyjął swoją broń.
            Elena jechała tak szybko jak tylko mogła. Co chwila odwracała się aby zobaczyć czy nikt jej nie goni. Było już całkowicie ciemno, a nieba nie oświetlały żadne gwiazdy. Została sama, podążała zgodnie z mapą, którą dał jej mistrz.
Przy Wielkiej Kotlinie, zatrzymała się. Czekała na mistrza w ukryciu, okryta swoim płaszczem, schowała się w największych krzakach. Nad rankiem dołączył do niej mistrz. Jego buty były ubrudzone bardziej niż zwykle. Przez przetarcia na kolanach można było dostrzec skrzepniętą krew, a jego włosy zwykle związane w kucyk teraz opadały mu ciężko na ramiona. Nie zatrzymał się nawet na sekundę, od razu kazał Elenie wsiadać na konia.

- Nie ma czasu przed zmierzchem musimy dotrzeć na miejsce – oznajmił przeczesując palcami grzywę konia. 

* * * 

No więc miało być ciekawie...wyszło jak wyszło mam nadzieję, że i tak się wam spodoba :)
Dajcie znać co sądzicie lub może co byście zmienili, a może jakieś domysły co się stanie później? 

2 komentarze:

  1. Dodałabym coś o pożegnaniu z Królową. Przecież Elena ją kochała, a w rozdziale w ogóle nie przejęła się rozłąką. No nie wiem, jakoś sztucznie to zabrzmiało. Poza tym Twoje opowiadania są bardzo krótkie, nie da się poczuć chwili. Jest też bardzo mało opisów emocji Eleny. Skoro jest główną bohaterką, chyba powinniśmy wiedzieć co czuje?
    To tylko drobne sugestie, a rozdział i tak mi się podoba.
    Życzę dużo weny
    Kaja z Polskich Herosów

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam już 12 dni :(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy